Bezpieczne opalanie

Majowa pogoda zachęca do opalania. Jest coraz cieplej, więc chętnie wystawiamy twarze na słońce i jednocześnie nie myślimy, że jego promienie w jakikolwiek sposób mogą nam zaszkodzić.
Czy na pewno możemy bezkarnie korzystać z ultrafioletu? Jak to robić bezpiecznie?

Korzystać ze słońca można, a nawet trzeba. Słońce to życie, dobry humor i moc biopozytywnych efektów dla naszego zdrowia oczywiście pod warunkiem, że opalamy się umiejętnie, czyli pamiętamy o kilku prostych zasadach.

Po pierwsze poznaj swoje możliwości

Czy wiesz, że Twój potencjał, jeśli chodzi o opalanie, wiąże się z tym, jaki masz fototyp skóry?
Fototyp w dużym uproszczeniu określa typ naszej karnacji, a także informuje o wrażliwości i podatności naszej skóry na opalanie lub oparzenia słoneczne. To od rodzaju fototypu zależy poziom produkcji melaniny pigmentu w organizmie człowieka odpowiadającego za barwę skóry, koloru oczu oraz włosów. Głównym zadaniem tego barwnika jest osłona komórek skóry przed nadmiernym działaniem promieniowania ultrafioletowego i jonizującego. Znając swój fototyp, będziemy w stanie lepiej ochronić się przed słońcem, a także przewidzieć reakcję naszej skóry na działanie promieni słonecznych wyjaśnia Paweł Grabowski z Polskiego Związku Solaryjnego. Będziemy też wiedzieć, jaką wybrać strategię przygotowawczą do sezonu wiosenno-letniego, jak dobrać odpowiedni filtr przeciwsłoneczny oraz jak często i długo korzystać z takich rozwiązań jak np. solaria.

Po drugie przygotuj swoją skórę

Jeśli całą zimę przesiedzieliśmy w pomieszczeniu, z całą pewnością jesteśmy bladzi i słabi. Gdy pojawia się pierwsze słońce zachwyceni mrużymy oczy z rozkoszą i chcemy nadrobić stracony czas na świeżym powietrzu, wierząc, że niemal natychmiast na nowo nabierzemy rumieńców. Uwaga! Pamiętajmy,
że nasza skóra może przeżyć pewien rodzaj szoku ostrzega ekspert z PZS. Po zimie potrzebujemy szybkiej regeneracji i odpowiedniego przygotowania do opalania, które jest niczym innym, jak wystawieniem się na intensywne działanie promieni słonecznych. Jeśli jednak przez cały rok regularnie korzystamy z solariów, czego jestem zwolennikiem nie musimy się obawiać żadnych przykrych konsekwencji w postaci słonecznego oparzenia.

Na pytanie, jak sprawić, by nasza skóra nabrała odpowiedniej odporności na oparzenia, odpowiedź zna Ewa Grzegorczuk, kosmetolog, właścicielka sieci salonów Cosmeo: Pamiętajmy o fotoprotekcji, czyli zabezpieczeniu skóry przed promieniowaniem UVB i UVA preparatami z filtrem SPF 30 lub SPF 50. Doskonale sprawdzają się kremy, mgiełki, pudry czy podkłady. Jest to nie tylko ochrona przeciw oparzeniom, ale przede wszystkim najskuteczniejsze działanie przeciwstarzeniowe i podstawa pielęgnacji skóry. Brak odpowiedniego zabezpieczenia prowadzić może do przebarwień, szorstkości, przedwczesnych zmarszczek a także nowotworów skóry, w tym czerniaka, raka podstawnokomórkowego i kolczystkomórkowego. Chrońmy siebie i pamiętajmy o najmłodszych, bo skóra dzieci jest szczególnie wrażliwa i podatna na poparzenia.

Po trzecie nie przesadź

Wiosenne słońce wydaje się jeszcze dość niewinne, ale nim się obejrzymy, szybko może nas zaskoczyć swoją intensywnością. A my no cóż, nie do końca zdajemy sobie sprawę z zagrożenia Spragnieni ciepła, chętnie spędzamy na zewnątrz całe dnie, np. pracując w ogródku, czy odpoczywając na rowerowych wycieczkach.

Nie używamy jeszcze ochrony w postaci czapek czy filtrów odkładamy to na lato, gdyż tego typu gadżety kojarzą się bardziej z plażą. Tymczasem z chwili na chwilę robi się coraz upalniej i choć to jeszcze nie lato możemy łatwo przesadzić z naturalnym ultrafioletem mówi Paweł Grabowski. Aby tego uniknąć, warto kontrolować czas spędzany na słońcu, opalać się w krótkich sesjach, a między nimi pozwolić skórze odpocząć radzi Paweł Grabowski. Dzięki takiemu podejściu powoli przyzwyczajamy się do słońca i unikamy oparzenia, które może mieć groźne dla zdrowia skutki.

Działania oczekiwane i uboczne to dwie strony tego samego medalu mówi dr. n. med. Danuta Mikołajewska. Każdy czynnik, aby ujawniła się jego szkodliwość, musi działać albo w dużym stężeniu, albo przez odpowiednio długi czas. Stąd zgadzam się w pełni, że umiejętne opalanie to opalanie stopniowe. Nieumiejętne grozi poparzeniem, nowotworami, alergiami. Umiejętne otwiera nas na światło warunek życia. Zamiast łykać witaminę D, bardziej naturalne jest wyjście na słońce. Warto pamiętać, że światło podnosi nastrój. Narody żyjące wśród światła są optymistyczne, pogrążone przez część roku w ciemności, mają skłonność do depresji.

Nie warto więc demonizować opalania, szczególnie, że wszyscy je lubimy, wszyscy na nie czekamy
i chętnie wystawiamy nasze twarze ku słońcu. Warto po prostu opalać się z umiarem, a jeśli zdarzy nam się przesadzić i poczuć lekkie, a nawet mocniejsze zaczerwienienie, od razu nie wpadajmy
w panikę i zastosujmy odpowiednie rozwiązania.

Skórę poparzoną dobrze jest w pierwszej kolejności przemyć chłodną wodą a następnie schładzać zimnym okładem (tzw. cold packi lub kostki lodu zawinięte w woreczki foliowe) uspokaja
Ewa Grzegorczuk. Następnie posmarować preparatem o działaniu łagodzącym. Doskonale sprawdzają się takie składniki jak alantoina, D-panthenol, aloes. W razie braku gotowych kremów czy maści, pomocy szukajmy w naszej lodówce. Okład z zastosowaniem kefiru, maślanki, zsiadłego mleka, jogurtu lub schłodzonego ogórka przyniosą natychmiastową ulgę.

PZS. Polski Związek Solaryjny to organizacja działająca na rzecz polskich solariów, ochrony ich interesów oraz wprowadzenia regulacji, podnoszących jakość usług. Związek dąży do wdrożenia jasnej regulacji prawnej oraz sytuacji, by każde łóżko solaryjne w kraju spełniało wymogi bezpieczeństwa. Pozostałe cele statutowe związku to m.in. poprawa wizerunku branży solaryjnej poprzez wdrażanie programów edukacyjnych i informacyjnych, integracja wewnętrzna branży solaryjnej na terenie Polski oraz ochrona praw pracodawców tego sektora.

Portal informacyjny Merete

Portal udostępnia informacje będące przedmiotem zainteresowania szerokiego grona odbiorców.

To rodzaj serwisu informatycznego (informacyjnego), poprzez który użytkownicy mają dostęp do nowych informacji z wielu dziedzin.

Istnieje bardzo wiele różnych kryteriów, na podstawie których można oceniać informacje znalezione w Internecie. Nie istnieją jednak wytyczne, które jednoznacznie nakazywałyby wybór konkretnych kryteriów, ale można wyróżnić takie, które mogą posłużyć za podstawowy wyznacznik informacji jakościowo dobrej i wiarygodnej. Są nimi autorstwo, aktualność, dokładność, obiektywność, relewantność i wiarygodność.

Wiadome jest, że nie każdą informację będziemy oceniać wieloaspektowo, z wykorzystaniem wszystkich kryteriów. Warto jednak zastosować choćby część z nich, by mieć pewność, że informacje przez nas wykorzystywane są wiarygodne i wysokiej jakości.

Warto wiedzieć…

Najszybciej newsy trafią do Internetu. Zmiany w stanie prawnym lub projekty, które mają szansę wejść w życie, branżowe nowinki, informacje o nowych technologiach, produktach – portale internetowe są miejscem, gdzie na nie trafimy. Tak jak w przypadku niebranżowych mediów internetowych, mamy zagwarantowaną szybkość dostarczania informacji. Poszerzanie swojej wiedzy poprzez lekturę branżowej prasy, książek i stron internetowych wydaje się być oczywistą ścieżką samodzielnego rozwoju swojego życia zawodowego.

W zależności od naszych potrzeb, nastawienia, upodobań itp. warto sięgać po autorów, których styl pisania, charakter ujmowania tematu nam się podobają i po prostu do nas przemawia. Nie ma potrzeby zmuszać się do czytania czegoś, co nam się zwyczajnie nie podoba. Wszak lektura ma nam sprawiać satysfakcję i przyjemność, a nie tylko dostarczać wiedzy.

Słowo pisane to nieoceniony sposób na rozpowszechnianie informacji. Pamięć ludzka jest ulotna, o czym często przekonujemy się aż za dobrze. Dzięki lekturze zyskujemy dostęp do informacji, do których możemy się praktycznie w każdej chwili odwołać i potraktować je jako swoisty pewnik, także w sytuacjach spornych czy przy wyjaśnianiu nieścisłości. Tego komfortu nie mamy w przypadku sięgania po informacje przekazane drogą ustną, które są uważane za mniej wiarygodne. Większe zaufanie do zanotowanych informacji kosztem tych powiedzianych i usłyszanych to efekt uboczny rewolucji Gutenberga.

Czytanie jest czynnością angażującą nasz mózg – można to tak w skrócie ująć, bez wchodzenia nadmiernie w medyczne szczegóły. „Muszę przemyśleć to co przeczytałem/przeczytałam” – często w ten sposób podsumowujemy lekturę (chyba, że była ona dla nas bardzo nieangażująca na poziomie intelektualnym, emocjonalnym, nie dostarczyła nam żadnych nowych informacji itp.). Dzięki czytaniu wpadniemy na nowe pomysły, kreatywne sposoby rozwiązania problemów, nowe ujęcia starego i dobrze znanego tematu. Opisany przez autora case study może stać się inspiracją do wykorzystania przez analogię pewnych rozwiązań w nowym kontekście. Osobną kwestię, choć wartą wspomnienia, stanowią teksty, które nie są inspiracją w sensie zawodowych, a przede wszystkim w zakresie samorozwoju. Z doświadczenia mogę napisać, że świetnie w tej kwestii sprawdzają się biografie znanych ludzi, których osiągnięcia lub ścieżka życia z jakiegoś powodu budzą nasz podziw czy po prostu zainteresowanie. Recepty na sukces od A do Z na skalę Billa Gatesa w takiej biografii raczej znajdziemy (zresztą wtedy cena takiej książki była inna), ale coś, co może pchnąć nasze myślenie o swojej działalności, zachęcić do odejścia z pracy na etacie i założenia własnej firmy, przemodelowania swojej oferty, wpłynięcia na sposób komunikowania się z klientami itp. Możliwości jest tu naprawdę sporo i warto je wykorzystać. Funkcję inspiracji może pełnić biografia nie tylko kogoś z naszej branży, do tego celu potrafią się też nadawać nieźle życiorysy artystów, którzy zazwyczaj w życiu nie mieli lekko.

Od czasów, kiedy życie poczęło się wielce różniczkować, czytanie książek nie wystarcza. Książki podają czystą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin, wiedzę nieraz kryształowo czystą, ale oderwaną od życia. Książki karmią również poezją, w niej opisy czynów bohaterskich uszlachetniają serca, ale mało informują o szarej rzeczywistości życia. Do działania potrzebna jest znajomość chwili bieżącej, orientacja, pulsy życia w miejscowych warunkach. Na każdym stanowisku można przyłożyć i swoją cegiełkę, można wpływać na całość, byle znać swe obowiązki względem społeczeństwa i chcieć im służyć. Tym pośrednikiem między wiedzą a życiem, między ideałem a rzeczywistością, jest publicystyka. Jest ona historją teraźniejszości, oświetlającą zagadnienia, które czekają dopiero na rozwiązanie. Jest ogniwem, która łączy prawdę wiedzy z zagadnieniami chwili bieżącej. Jest literaturą, która tyczy się potrzeb życia w danym czasie i danym miejscu. Ona komunikuje ostatnie wyniki z różnych dziedzin wiedzy czystej w zastosowaniu do bieżących potrzeb ludzkich. Ona czyni człowieka wrażliwym na niedolę swego społeczeństwa i zapala do żywota czynnego na jego korzyść. Ona, komunikując, co się dzieje na świecie całym, chroni nas od zaściankowości. Ona, zaznajamiając nas z biegiem myśli wszechświatowej, wywołuje w umysłach naszych szereg zagadnień. Ona uwalnia nas od potrzeby czytania wszystkich książek, których corocznie ukazuje się na świecie po kilkaset tysięcy, a których przeczytać na rok gruntownie nie można po nad kilkanaście. To są strony dodatnie prasy periodycznej.

Ale ma publicystyka i niejedną stronę ujemną. Wiadomości, dostarczane przez wiele dzienników, są dorywcze i powierzchowne: ani rozszerzają, ani pogłębiają wiedzy. Wiele nowinek, opisywanych drobiazgowo, niema żadnego ogólniejszego znaczenia, nie służy żadnemu rozumnemu celowi. Wiele sensacyjnych zajść i wypadków, zostawiających jedynie czczość w głowie i pustkę w sercu. W pogoni za kalejdoskopowym potokiem plotek wiele balastu, który ze szkodą obciąża umysł Dużo zabawy i płytkiego śmiechu, co w rezultacie szerzy bezmyślność, przytępia zmysł artystyczny. Nie jeden organ redagowany jest tendencyjnie, będąc na służbie tej lub innej partji. Nieraz nowość pomieszana z postępem bez oświetlenia krytycznego jądra rzeczy. I jedno pismo stara się prześcignąć drugie w pomysłach, licząc na gorsze instynkty. I wielu staje się igraszką okoliczności, bo są prowadzeni na pasku danego dziennika. Bo wielu ślepo hołduje zasadzie: nie różnić się od innych — i bezkrytycznie prenumeruje to, co ich znajomi i krewni. I tworzy się specjalny typ nałogowych czytelników pism periodycznych, co nie uznają jednocześnie lektury książek. Jest to pewnego rodzaju osłona dla duchowego lenistwa. Traci na tym wykształcenie gruntowne i myśl samodzielna. To też wielu uczonych powstaje na dziennikarstwo — śród nich ostro wystąpił w ostatnich czasach przeciw prasie perjodycznej F. Brunetiere, członek Akademji paryskiej.

Trzeba przede wszystkiem rozróżniać wartość miesięczników i tygodników, a pism codziennych. Pierwsze, a w części drugie, są streszczeniem i kwintensencją tego, co zawierają pisma codzienne. Lektura ich nie da wprawdzie technicznego posiadania poszczególnych gałęzi umiejętności, ale da ogólną znajomość podstaw. Te, które nie służą sprawom specjalnym, dają możność w dłuższym okresie czasu przebieg w ogólnych zarysach cały cykl wiedzy. Natomiast prasa codzienna służyć może głównie gromadzeniu materjałów do tych kwintensencji. I tu należy rozróżniać prasę prowincjonalną, a prasę stołeczną. Pierwsza zlicza miejscowe siły społeczne, wydobywa je i zbiera, zapala ogniska miejscowej twórczości. Bada i stara się kierować życiem prowincji, które wszędzie posiada swoje odrębne właściwości. Druga winna być przewodnikiem i siewcą dążeń kulturalnych wszerz i wzdłuż całego kraju. Winna być rzeką wód czystych, do której zbiegałyby się wszystkie strumyki, osadziwszy po drodze naleciałości niepotrzebne.

Trzeba umieć czytać dzienniki, jak i książki. Trzeba sobie wprzód zadać trud poznania każdego pisma. Trzeba się zapoznać, co w każdym z nich godnego jest czytania, nie usypiając swojego krytycyzmu łudzącemi nagłówkami pism i różnych rubryk, które często zapowiadają co innego, niż się drukuje. Trzeba czytać krytycznie, w żadnej sprawie nie spuszczając z oczu argumentów ani pro, ani contra. Trzeba czytać pisma, służące różnym poglądom, aby mieć oświetlenie z obu stron, aby módz wyrobić sobie własny sąd — samodzielny a objektywny. Trzeba koncentrować lekturę nie na tanich czasopismach codziennych o brukowych wiadomościach, lecz na poważnych wydawnictwach perjodycznych, które opierają działalność publicystyczną na znajomości dziejów i praw niemi rządzących. Należy ciążyć ku tym wydawnictwom perjodycznym, które chcą stać wyżej ponad prywatę i partykularyzmy — których celem jest nie interes materialny jednostek, lecz służba publiczna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous post Atopowe zapalenie skóry
Next post Kiedy wybrać adwokata a kiedy radcę prawnego?
Close

Redakcja

kontakt@merete.pl